
Plotki donosiły, że Heath zbytnio wszedł w umysł swojej postaci, a to z kolei wywołało u niego bezsenność i depresję.
Jednak reżyser ostatniego filmu Terry Gilliam, w którym zagrał Heath obala te wszystkie pogłoski. „To są wszystko jakieś bzdury. Wiele razy rozmawialiśmy o Jokerze i on miał niesamowitą frajdę z grania tej postaci. Szczerze przyznam, że gdy słyszę tego rodzaju głupie historie, o tym jaki stał się mroczny i jak wniknął w umysł swojego bohatera to…to była po prostu dla niego świetna zabawa”.
Jednak reżyser przyznaje, że aktor cierpiał na bezsenność mimo, iż był pełen energii i entuzjazmu, gdy tylko mógł grać. „Powiedziałbym, że Heath nie sypiał zbyt dobrze. Cierpiał na bezsenność. Kiedy przyjeżdżał na plan rano, był po prostu wykończony. Widać było, że nie spał i wyglądał tragicznie. Dobrze pamiętam ostatni dzień nagrywania tutaj w Londynie. Położyłem wtedy obok siebie dwa jego zdjęcia zrobione przez jakiś dwóch paparazzi, jedno, gdy aktor dopiero przyjechał na plan i na nim wyglądał tragicznie, włosy oklapnięte, widać było zmęczenie, a drugie, kiedy miał na sobie strój Pierrota, zaraz po skończeniu zdjęć. Na tym drugim zdjęciu wyglądał promiennie. Tak było w ciągu dnia. Po prostu nie mógł się doczekać, kiedy znowu wróci na plan i znowu będzie grał”.
Tak…aktor podobno uwielbiał aktorstwo, szkoda tylko, że bezsenność po cichutku zabierała go z tego świata.
